Autor, Tom King, znany ze skłonności do demaskowania blasku superbohaterskich legend, postanowił pociągnąć losy Adama Strange’a do granic mroku. Początkowo historia zaczyna się jak klasyczna opowieść o archeologu porwanym promieniem kosmicznym na planetę Rann – zakochuje się, staje się przywódcą, broni mieszkańców, wygrywa wojnę. Ale już po chwili King pyta: a co jeśli to, co znamy – to tylko wersja jednej, wygodnej narracji? Gdy powraca na Ziemię, Adam staje się legendą, ale jego autobiografia i relacje są kwestionowane – prowadzi to do śledztwa prowadzonego przez innego bohatera, Mistera Terrifica, które ma rozliczyć Stranga z jego czynów.
Czytaj też: Ewangelia na trzy akordy i bunt bez przebaczenia. Recenzja “Punk Rock Jesus”
King zmienia więc klasyczny schemat “bohater-zbawiciel” w psychologiczną, brutalną opowieść o odpowiedzialności, winie i pamięci. To historia, która nie daje prostych odpowiedzi – to raczej labirynt, w którym odcienie szarości przeważają nad czystą czernią i bielą. Jednocześnie tempo i struktura narracji stoją na wysokim poziomie – King umiejętnie prowadzi nas od “romantycznej przygody” ku dramatowi i katastrofie; zwroty akcji mają wagę i znaczenie, a momenty prawdy przychodzą z siłą.
“Strange Adventures” – recenzja komiksu
“Strange Adventures” to jeden z najładniejszych komiksów, jakie kiedykolwiek miałem w rękach. Na serię składają się dwa style – ilustracje Mitcha Geradsa i Evana “Doca” Shanere, co działa na korzyść tematyki komiksu: różnice stylów podkreślają złożoność narracji, granicę między mitologią a brutalną rzeczywistością.

Gerads – jego kreska często utrzymana w surowym, realistycznym tonie – znakomicie oddaje ciężar emocji, ciężar decyzji, cierpienie i wątpliwości bohaterów. To świat, w którym bohaterowie nie świecą w złocie i brokacie, ale brudni, zmęczeni, zmagający się wewnętrznie. Kontrast stanowią retrospekcje czy momenty mitologizacji – narysowane inaczej, bardziej klasycznie, co daje wrażenie wspomnień lub legendy. Ta wizualna rozpiętość pozwala czytelnikowi jednocześnie wierzyć w mit i wątpić w niego.


Czytelność układów, plansz i narracja obrazem również stoi na wysokim poziomie. Gdy komiks potrzebuje epickiego rozmachu – dostajemy go; gdy nadchodzi moment introspekcji, cierpienia – rysunki milkną, oddając ciężar emocji. To zdecydowanie jedna z najmocniejszych stron albumu.

Najciekawszym aspektem “Strange Adventures” jest to, że to nie tylko opowieść o kosmicznych przygodach, wojnie i planecie Rann – to metafora, krytyka i przestroga. King przegląda na wskroś mit “białego wybawcy”, znany z literatury kolonialnej (myślimy choćby o Tarzanie). W klasycznych wersjach Adam Strange jest bohaterem-zbawcą – przychodzi z zewnątrz, uczy, ratuje, staje się legendą.

Ale w tej wersji – scenariusz rozprawia się z tą konstrukcją. Pokazuje, że bohater-tyran może być wynikiem trauma, pychy, ale też wygody narracji i społecznego odbioru. Pojawiają się pytania: czy przewaga technologiczna i brutalna siła dają moralne prawo do “ratunku”? Czy prawda ma znaczenie, jeśli legenda jest wygodna? Czy społeczeństwo w ogóle jest gotowe przyjąć “całą prawdę”, w miejsce prostego mitu?

To sprawia, że album jest znacznie bardziej aktualny choćby w kontekście globalnym – kolonializmu, interwencji, ingerencji “ratowników” w obce kultury, często bez świadomości konsekwencji. “Strange Adventures” to de facto krytyka takiego myślenia, głęboko moralna i gorzka.

Patrząc na całość, “Strange Adventures” to komiks, który nie daje pocieszenia. To opowieść, w której heroizm skrusza się pod ciężarem wyborów, a legenda okazuje się atrapą. To jednocześnie piękna i bardzo dojrzała praca, która pokazuje, że komiksy mogą być głęboką refleksją o ludziach, władzy, odpowiedzialności i kłamstwie.
