Ewangelia na trzy akordy i bunt bez przebaczenia. Recenzja “Punk Rock Jesus”

Co się stanie, gdy korporacyjna chciwość sięgnie po największy z symboli duchowego odkupienia i postanowi zamienić go w telewizyjne widowisko? W “Punk Rock Jesus” Sean Murphy nie tylko odpowiada na to pytanie, ale i bezlitośnie rozrywa na strzępy nasze wyobrażenia o religii, tożsamości i wolności w epoce ekranów i kapitału. To nie jest komiks dla tych, którzy szukają pocieszenia. To krzyk rozpaczy i furii. I być może właśnie dlatego jest tak bardzo potrzebny.
Punk Rock Jesus

Punk Rock Jesus

Sean Murphy, którego możecie kojarzyć z takich tytułów jak “Joe the Barbarian”, “Amerykański wampir” czy “Batman. Biały Rycerz”, w przypadku “Punk Rock Jesus”, który ukazał się w Polsce dzięki wydawnictwu Egmont, wziął na siebie wszystko – scenariusz, rysunki, pełną kontrolę artystyczną. To komiks autorski w najczystszej postaci, wyjęty prosto z trzewi twórcy zmęczonego hipokryzją świata, który próbował mu wmówić, że istnieją gotowe odpowiedzi. Murphy, wychowany w katolickiej rodzinie, przeszedł przez własne rozczarowanie wiarą i w dorosłym życiu odrzucił religijne dogmaty. I właśnie ten gniew, ta osobista zdrada, bije z każdej strony tego komiksu.

Czytaj też: Ostatnie 12 dni życia, które zapamiętasz na długo. Recenzja komiksu “Człowiek Cel”

Jego styl graficzny – dynamiczny, surowy, niepokorny – tutaj osiąga pełnię ekspresji. Murphy nie tylko opowiada historię, on ją wykrzykuje poprzez każdą zamaszystą kreskę, każdy kontrast czerni i bieli. “Punk Rock Jesus” to nie jest projekt na zamówienie – to akt wyzwolenia. I czuć to na każdej stronie.

Punk Rock Jesus

“Punk Rock Jesus” – recenzja komiksu

Wyobraźcie sobie przyszłość, w której telewizyjne korporacje nie tylko kreują idoli – one klonują zbawicieli. W “Punk Rock Jesus” korporacja Ophis (nomen omen “wąż” po grecku) bierze na warsztat samą świętość – DNA Jezusa Chrystusa, rzekomo zachowane w Całunie Turyńskim. W efekcie powstaje Projekt J2: mały chłopiec, Chris, który od momentu narodzin jest atrakcją numer jeden w globalnym reality show, nadawanym 24 godziny na dobę.

Czytaj też: Nie król snów, a detektyw z piekła rodem. Recenzja komiksu “Sandman. Teatr tajemnic”

Chris dorasta w złotej klatce medialnego spektaklu. Jego dzieciństwo, młodość, każdy gest i bunt są transmitowane na cały świat. Ale to nie jest historia o łatwym buncie nastolatka. To historia człowieka, który w pewnym momencie uświadamia sobie, że całe jego życie było kłamstwem. Chris nie buntuje się przeciwko rodzicom – buntuje się przeciwko całej konstrukcji świata, który uczynił z niego boga i towar zarazem.

W momencie, gdy Chris odkrywa punk rocka – czystą, nieokrzesaną formę sprzeciwu – jego przemiana staje się nieunikniona. Od ikony nowej religii przeistacza się w lidera zespołu The Flak Jackets, głosząc ideę odrzucenia wszystkiego, co narzucone: religii, systemu, fałszywych autorytetów. I właśnie wtedy zaczyna się prawdziwa rewolucja. Nie oparte na cudach odkupienie, ale bolesne, bezlitosne wyzwolenie przez negację.

Punk Rock Jesus

Obok Chrisa najważniejszą postacią jest Thomas McKael – były bojownik IRA, który zostaje jego ochroniarzem. Thomas to nie kolejny papierowy antybohater – to człowiek rozdarty między lojalnością wobec swojej przeszłości a nadzieją, że może jeszcze odkupić własne winy. W jego oczach świat nie jest czarno-biały; to miejsce pełne szarości i niejednoznaczności. I to właśnie Thomas, nie Chris, jest dla mnie sercem tego komiksu – tragiczną figurą, która wie, że nie ma już powrotu, ale mimo to próbuje.

Punk Rock Jesus

Decyzja o rezygnacji z koloru na rzecz czerni i bieli nie była przypadkowa. W “Punk Rock Jesus” to właśnie brak koloru staje się komentarzem do świata przedstawionego: świata, w którym nie ma prostych odpowiedzi, a każda emocja jest wyciągnięta na wierzch, obnażona i bolesna. Rysunki Murphy’ego są ekspresyjne, pełne gniewu i napięcia – nie chodzi tu o realizm, ale o ekspresję rozpaczy.

Czytając “Punk Rock Jesus”, nie sposób nie zadawać sobie pytania: czy w świecie przesiąkniętym mediami, manipulacją i korporacyjnym wyzyskiem, w ogóle jest miejsce na coś takiego jak prawda? Murphy sugeruje, że nawet gdyby pojawił się nowy Mesjasz, natychmiast zostałby przekształcony w produkt. A potem – bezlitośnie odrzucony, gdy przestanie generować kliknięcia.

Punk Rock Jesus

Dla mnie osobiście “Punk Rock Jesus” to nie jest tylko opowieść o buncie przeciwko religii. To manifest sprzeciwu wobec całego świata iluzji, który sami stworzyliśmy. Komiks stawia pytanie, które brzmi w mojej głowie długo po odłożeniu tomu na półkę: czy w ogóle jesteśmy jeszcze zdolni do prawdziwej rewolucji, czy tylko do jej spektakularnych symulacji?

I chyba najbardziej przerażające jest to, że sam nie znam odpowiedzi.