15-minutowe miasta. Na czym polega całe zamieszanie?

W ostatnim czasie sporo kontrowersji pojawiło się wokół idei tzw. 15-minutowych miast. Skąd się one biorą?
15-minutowe miasta. Na czym polega całe zamieszanie?

Sprawą zainteresowali się naukowcy z Uniwersytetu w Liverpoolu, którzy postanowili rozprawić się z częścią mitów narastających wokół całego przedsięwzięcia. Pomysł jest bardzo prosty: 15-minutowe miasto to takie, w którym wszystko czego potrzebujemy do codziennego funkcjonowania znajduje się nie dalej niż kwadrans spacerem od naszego domu. Chodzi więc o miejsca takie jak sklepy, szkoły, przychodnie lekarskie czy hale sportowe. Takie miasta miałyby mieć też bardzo ograniczony udział samochodów, które zastąpiłby transport publiczny.

Czytaj też: Ludzie staną się cyborgami? Naukowcy osiągnęli coś niepokojącego

Niestety, pandemia COVID-19 zdecydowanie podważyła autorytet światowych władz i dała początkiem licznym teoriom spiskowym poświęconym rzekomym planom dotyczącym zniewolenia ludzkości. 15-minutowe miasta miałyby być jednym z jego elementów i polegać na ograniczaniu mobilności ludzi czy więc zamykaniu ich w swego rodzaju gettach.

15-minutowe miasta funkcjonują nawet obecnie, choć niekoniecznie zdajemy sobie z tego sprawę

15-minutowe miasto nie ma jednak na celu ograniczania wolności czy wręcz zamykania jego mieszkańców i uniemożliwiania im wyjazdu. O co więc chodzi? O stworzenie takiego sąsiedztwa, by nie trzeba z niego było wyjeżdżać w celu spełnienia codziennych potrzeb, takich jak dotarcie do pracy, szkoły czy lekarza. Nie ma jednak mowy o odgórnych zakazach dotyczących tego, gdzie i po co chcemy jechać.

Czytaj też: Zgubiłeś się na trasie, ale to nie problem. Pomogą soczewki z wbudowaną nawigacją

W przypadku dużych metropolii trudno rzecz jasna oczekiwać, by dało się je zorganizować tak, by w całości wpisywały się w koncept 15-minutowych miast. Zamiast tego wystarczy organizować takie zbalansowane skupiska w obrębie na przykład dzielnic. Jest to w zasadzie coś, co widzimy nawet obecnie: dzielnice niektórych miast można byłoby traktować jako osobne osady, posiadające własną infrastrukturę.