“Tajna inwazja” to kwintesencja Marvela. Przeczytaj komiks, obejrzyj serial – albo odwrotnie

Na Disney+ zadebiutował serial “Tajna inwazja”, a z tej okazji wydawnictwo Egmont postanowiło przypomnieć nam papierowy pierwowzór. Historia stworzona przez Briana Michaela Bendisa ma już 15 lat i jest uważana za jeden z najważniejszych komiksów w całej stajni Marvela. Wojna ze Skrullami to esencja tego, co w graficznych opowieściach najlepsze i prawdziwa jazda bez trzymanki w pozytywnym znaczeniu.
Tajna inwazja

Tajna inwazja

“Tajna inwazja” to historia wydana w USA w 2008 r., którą na polskim rynku można było poznać już w 2015 r. w ramach “Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela”. Ale wydawnictwo Egmont zrobiło dobrą rzecz i postanowiło przypomnieć nam o nim w idealnym momencie, wraz z premierą nowego serialu na platformie Disney+.

Czytaj też: Silver Surfer, który zasługuje na własny film. Recenzja “Silver Surfer. Tom 1 i Tom 2”

Zbieżność jest tu symboliczna, bo w niedawnej wypowiedzi dla IGN, Ali Selim – reżyser serialu “Tajna inwazja” – powiedział, że Marvel wręcz zasugerował mu, by przed rozpoczęciem prac nie czytał komiksu i nie inspirował się nim. To sprawia, że obie historie, choć dotyczące wojny ze Skrullami, można potraktować niezależnie. Komiks co prawda można przeczytać przed obejrzeniem serialu, ale lekturę można odłożyć też w czasie do zakończenia pierwszego (oby nie jedynego) sezonu. A na to musimy trochę poczekać, bo Disney będzie nam serwował odcinki w tygodniowych odstępach.

“Tajna inwazja” – recenzja komiksu

Nawet jeżeli nie znacie wystarczająco dokładnie komiksowego uniwersum Marvela, to Skrulli powinniście kojarzyć już z filmu “Kapitan Marvel”. Są to postacie zmiennokształtne, których główną cechą jest możliwość “podszywania się” pod innych, także superbohaterów. Pomysł kradzieży tożsamości nie jest niczym niezwykłym i w komiksach pojawiał się już wielokrotnie, ale tutaj został podniesiony do potęgo n-tej, doprowadzając do kolejnej kosmicznej wojny. W świecie komiksowym skala wydarzenia jest niewyobrażalna, bo dotyka nie tylko Avengers, ale także inne grupy superbohaterów, w tym Fantastyczną Czwórkę, Thunderbolts i X-Men.

Tajna inwazja

Jednym z najciekawszych wątków jest pokazanie, jak superbohaterowie przestają sobie ufać i zwracają się przeciwko sobie. Ma to tym większe znaczenie, że do zdarzeń tych dochodzi tuż po dobrze znanej Wojnie Domowej, podczas której to starli się ze sobą zwolennicy Kapitana Ameryki i Iron Mana. Był to naprawdę trudny czas dla wszystkich superbohaterów.

Skrulle nie bez przyczyny wybrali taki moment na swoją inwazję i wszystko dobrze zaplanowali. Sprowadzili na Ziemię chaos w czystej postaci, co czuć już od pierwszych stron komiksu. Akcja jest tu bardzo dynamiczna, na poszczególnych planszach dużo się dzieje, wiele osób ze sobą walczy, a momentami sam czytelnik czuje się zagubiony. To celowy efekt, który ma na celu nie tyle zniechęcenie nas do opowiadanej historii, ale pokazanie złożoności intrygi. Brian Michael Bendis w mistrzowski sposób pokazuje, jak każdy stopniowo traci do każdego zaufanie, nawet najbliższego.

Mimo iż momentami może wydawać się, że scenariusz jest tu tylko tłem i pretekstem do tego, by w jak najbardziej efektowny sposób pokazać walki różnych superbohaterów, to jest to świetny thriller polityczny, co niewątpliwie będzie można też odczuć w serialu. Minusem zeszytów zebranych przez wydawnictwo Egmont jest fakt, że mamy tu wyłącznie 8 najważniejszych części “Tajnej inwazji”. Nie ma tu ani prequelu, ani epilogu tej historii, a szkoda, bo wydarzenia które doprowadziły do inwazji Skrulli są równie ciekawe, co sama wojna, podobnie zresztą jak jej konsekwencje.

Tajna inwazja

Strona wizualna powieści, za którą odpowiada Leinil Francis Yu, mi bardzo przypadła do gustu. Jego kreska jest efektowna, momentami wręcz przewidywalna, a nierzadko traficie tu na ogromne rozkładówki, na których to dwie grupy “tych samych” superbohaterów stają naprzeciwko siebie. Momentami można się zatrzymać i wręcz zachwycić pracą rysownika, bo jest ona najwyższej próby. Wszystko to podane w krzykliwych, intensywnych barwach. To naprawdę może się podobać.

Czytaj też: Spider-Man jeszcze bardziej filozoficzny niż zwykle. Recenzja “Amazing Spider-Man. Tom 1”

“Tajna inwazja” to jedna z najważniejszych opowieści w stajni Marvela. Sama intryga jest zawiła i spokojnie mogłaby być punktem wyjścia do pełnometrażowego filmu “Avengers”, ale może nawet lepiej, że w MCU zdecydowano się postawić na serial. Będziemy mieli więcej czasu, by delektować się znakomitym Samuelem L. Jacksonem, no i głowić się, kto jest ukrytym wrogiem, a kto prawdziwym sprzymierzeńcem. Sam komiks to zdecydowanie jedna z najważniejszych pozycji Marvela ostatnich 50 lat i pozycja obowiązkowa, zarówno dla weteranów, jak i zaczynających przygodę z opowieściami graficznymi.