Chaos niejedno ma imię. Recenzja “Batman/Spawn”

Batman to komiksowy celebryta, bohater znany chyba każdemu fanowi graficznych powieści. Spawn to z kolei nieoczywisty antybohater, który na polskiej scenie zdążył zabłysnąć i szybko zgasnąć – a szkoda, bo w jego historii potencjału jest mnóstwo. Spotkanie obu postaci to jeden z najciekawszych crossoverów ostatnich lat – czy warto sięgnąć po album “Batman/Spawn”?
Batman/Spawn

Batman/Spawn

Batman to Batman i nikomu nie trzeba go przedstawiać. Ale jeżeli chodzi o Spawna, to historia jest nieco bardziej złożona. Pamiętam, jaka była otoczka wokół tej postaci w 1996 roku, kiedy to wydawnictwo TM-Semic zapowiadało nadejście “nowej jakości” z portfolio Image Comics. Początkowo historia Spawna autorstwa niezrównanego i uwielbianego wówczas przeze mnie Todda McFarlane’a miała ukazać się w ramach jednego albumu specjalnego, ale ktoś odważnie zadecydowała, że można by spróbować wypuścić całą serię. I tak właśnie Spawn w Polsce doczekał się łącznie 43 zeszytów (podzielonych na wydawnictwa TM-Semic i Mandragora).

Czytaj też: Zaraza w Gotham, czyli komiks, który przewidział przyszłość. Recenzja “Batman. Epidemia”

Wydawnictwo Egmont postanowiło “odkurzyć” nieco zapomnianego bohatera, efektem czego jest album “Batman/Spawn”, który zawiera materiały opublikowane zeszytach z 1994 r. (“Batman/Spawn: War Devil” #1 i “Spawn/Batman” #1) oraz ich kontynuacji z 2022 r. (“Batman/ Spawn” #1). Czy to pozycja obowiązkowa dla fanów nieoczywistych crossoverów? Zdecydowanie! Czy to pozycja obowiązkowa dla miłośników niebanalnych komiksów? Niekoniecznie.

“Batman/Spawn” – recenzja komiksu

Zaczynają wprost: “Batman/Spawn” to słaby komiks – na wielu płaszczyznach. Nazwiska scenarzystów, rysowników i okładka zapowiadają, że będziemy mieli do czynienia z wielowątkową, emocjonującą historią z wątkami okultystycznymi w tle. Przecież wrzucenie wskrzeszonego Ala Simmonsa, wysłannika Piekieł do świata Batmana, najbardziej mrocznego z superbohaterów DC, to genialny punkt wyjścia. Ale to tylko pozory, bo w rzeczywistości Batman i Spawn nie pasują do siebie, miotają w swoich motywacjach, nieco głusi na to co mówi druga osoba.

Czytaj też: Dla fanów Tarantino i komiksowej ekstrawagancji. Recenzja “Homar Johnson. Tom 1”

“Batman/Spawn” to zbiór trzech historii wydanych na przestrzeni lat, które czyta się bardzo ciężko, gdyż są przedstawione w niechronologiczny sposób. Trudno się połapać o co chodzi, a każda z nich jest oderwana od reszty. W każdej Batman i Spawn poznają się “na nowo” i nie ma tutaj żadnego wspólnego mianownika. Chaos to słowo, które najlepiej opisuje cały ten bałagan stylistyczny i jakościowy.

Batman/Spawn

Ba, żeby te historie były jeszcze jakieś wybitne! Są co na najwyżej przeciętne, a w przypadku drugiej, za którą odpowiada Doug Moench, Alan Grant i Chuck Dixon, wręcz archaiczne. Mamy tu standardowe “zło” i “zagrożenie dla miasta/ludzkości”, a pojawienie się Trybunału Sów, który mógłby być osią główną dla całego albumu, to tylko niespełniona obietnica. Żadnej z przedstawionych w “Batman/Spawn” historii nie zapamiętacie na dłużej.

Nie wiem, kto odpowiadał za wybór historii do “Batman/Spawn”, ale ewidentnie nie zaliczył tego egzaminu. To trochę praca wykonana “na odwal”, a brak odpowiedniego researchu materiału wyjściowego nie wynika z ograniczeń miejsca – 280 stron, które liczy całe wydanie, można byłoby lepiej spożytkować. Zwłaszcza, że dobre 100 stron zostało przeznaczone na grafiki koncepcyjne i szkice, których osobiście nie potrzebowałem. Fajnie się je przegląda i może mają jakąś wartość dla największych kolekcjonerów, ale treści tu zero.

Batman/Spawn

Plusem są natomiast rysunki – dynamiczne, krzykliwe, odpowiednio mroczne, przynajmniej w 2 z 3 zawartych tu historii. Batman i Spawn rysowani kreską Grega Capullo i Todda McFarlane’a są świetni: żywi i nowocześni, widać, że twórcy dobrze czują się w ten stylistyce. Najmniej podoba mi się “środkowa” historia, czyli “War Devil”, zilustrowana przez Klausa Jansona. Dużo tu retrostylistyki, która akurat do tych bohaterów (głównie “nowoczesnego” Spawna) nie pasuje. Ale dla fanów “Batman: Knightfall” to właśnie ta opowieść może być najważniejsza.

Batman/Spawn

Reasumując, wydany przez Egmont “Batman/Spawn” to dość słaby komiks. Jeżeli macie kupić w miesiącu tylko jeden album, to ten sugerowałbym odpuścić. Fani Spawna, których w naszym kraju na pewno jest całkiem sporo, pewnie i tak się złapią na tę pozycję, ale dla “przypadkowego” czytelnika nie oferuje ona niczego niezwykłego. Niezłe rysunki i sentyment do schyłku wydawnictwa TM-Semic w Polsce to chyba za mało, by mówić o dobrze wydanych pieniądzach, jeżeli zdecydujecie się na kupno.