Zaraza w Gotham, czyli komiks, który przewidział przyszłość. Recenzja “Batman. Epidemia”

Komiksów o przygodach Mrocznego Rycerza jest na polskim rynku cała masa, ale właśnie ukazał się album wyjątkowy. “Batman Epidemia” to historia, którą zdecydowanie warto znać, bo pod wieloma względami… przepowiedziała przyszłość.
Batman Epidemia

Batman Epidemia

Tajemniczy wirus. Nierówności społeczne. Osierocone dzieci. Getta i bezprawie. Przepracowana służba zdrowia. Desperackie poszukiwanie szczepionki. Nie, to nie opis pandemii COVID-19, a fikcyjna historia, która na pewien sposób okazała się prorocza. “Batman Epidemia” to dystopijny komiks, w którym czuć nieuchwytną grozę i zbliżające się zniszczenie Gotham, którego nawet Mroczny Rycerz nie może powstrzymać.

Czytaj też: Batman, o którego nie prosiliście, ale którego potrzebujecie. Ten komiks jest pełen zaskoczeń

Wydany oryginalnie w 1996 r. “Batman Epidemia” to kolejny po “Batman Knightfall” crossover zbierający historie z różnych serii o przygodach Batmana, z którym polski czytelnik może zapoznać się dzięki wydawnictwu Egmont. Album zawiera materiały opublikowane pierwotnie w amerykańskich zeszytach „Azrael” #13-16, „Batman” #529-532, „Batman Chronicles” #4, „Batman: Shadow Of The Bat” #48-52, „Catwoman” #31-32, „Detective Comics” #695-696 i „Robin” #27-30. Autorami scenariusza są prawdziwe legendy: Alan Grant, Doug Moench i Dennis O’Neil. Za rysunki odpowiada zaś Kelley Jones, Vince Giarrano i Barry Kitson.

“Batman Epidemia” – recenzja komiksu

Gotham nawiedza epidemia wirusa Ebola. Jak to gorączka krwotoczna, powoduje więc krwawienie z oczu, wykrzywianie mięśni (stąd przydomek “Clench”), a w końcu śmierć w męczarniach. Wirus rozprzestrzenia się błyskawicznie i jeszcze szybciej mutuje, a szczepionki brak. Z czymś Wam to się kojarzy? Przypominam, że mówimy o komiksie z 1996 roku. Żniwo śmierci rośnie, a Batman i jego kohorta superbohaterów – Catwoman, Azrael, NightWing i Robin – ścigają się z czasem, aby wyśledzić pochodzenie wirusa i każdego możliwego ocalałego, z którego krwi da się zsyntetyzować szczepionkę.

Czytaj też: Dla fanów Tarantino i komiksowej ekstrawagancji. Recenzja “Homar Johnson. Tom 1”

Właśnie tak skrótowo można streścić historię opowiedzianą w komiksie “Batman Epidemia” i bezsprzecznie powinno to być wystarczająca zachęta do lektury. Tym bardziej, że “Batman Epidemia” prowadzi do jednego z najgłośniejszych wydarzeń, które rozegra się na łamach ważnej serii z końca lat 90. ubiegłego wieku, czyli “Batman Ziemia niczyja”.

Batman Epidemia

Najmocniejsza strona “Epidemii”? Zdecydowanie prowadzenie akcji. Od samego początku czujemy powagę zagrożenia – pojawia się wirus i nikt nie jest świadomy tego, co nadchodzi. Gdyby nie fakt, że jeszcze gorszy scenariusz zafundowało nam życie, to pokusiłbym się o stwierdzenie, że to idealny pomysł na film. Warto dodać, że w “Epidemii” zdecydowanie czuć klimat “Knigthfall” – wpływ Chucka Dixona jest tu wręcz namacalny, a poszczególne strony pochłania się z wypiekami na twarzy.

Sama zaraza została przedstawiona jako groteskowy stan, a rysownicy nie powstrzymują się przed pokazaniem, że ludzie naprawdę cierpią, a nawet umierają z powodu wirusa. W tym komiksie jest naprawdę dużo bólu, więc nie jest on odpowiedni dla najmłodszych odbiorców, a także osób, u których czytanie takiej historii może przywołać traumatyczne wspomnienia z czasów pandemii COVID-19. “Batman Epidemia” naprawdę potrafi zdołować, choć moim zdaniem wynika to z utrzymywanego do ostatnich stron napięcia – a to z kolei ogromna zaleta.

Batman Epidemia

Historię poznajemy z kilku perspektyw. Pierwsza obejmuje Batmana i grupę jego pomocników, których celem jest znalezienie lekarstwa na zarazę, a druga daje nam wgląd w to, co wirus robi w Gotham, kto go tu wypuścił i dlaczego jest zły. Stawka toczy się o najwyższe cele – ludzkie życie – a to z kolei ułatwia przewracanie kolejnych stron i pochłanianie całkiem obszernego tomu.

Komiks “Batman Epidemia” nie zmienia zbytnio tempa ani stylu graficznego. Scenariusz trzyma w napięciu, a rysunki są mroczne, surowe i ociekające niewidzialnym zagrożeniem. Dla mnie kreska jest może nieco zbyt surowa, ale po lekturze “Knigtfall” byłem na to przygotowany. Mimo iż komiks ma ponad 500 stron, to mam wrażenie, że… kończy się za szybko.

Czytaj też: Silver Surfer, który zasługuje na własny film. Recenzja “Silver Surfer. Tom 1 i Tom 2”

Chuck Dixon, Graham Nolan, Alan Grant wymyślili “Epidemię” jako horror, ale zrobili to, przywołując liczne stereotypy dotyczące społeczeństw, ras i chorób. Nie wiedzieli, że ponad 20 lat później świat stanie przed podobnym zagrożeniem, a to tylko sugeruje, że – podążając za Oscarem Wilde’em – życie naśladuje sztukę.