Niepotrzebny remake Until Dawn
Przez około ostatnie dwa lata w branży growej nie dzieje się za dobrze. Od czasu boomu na ten rynek, który powstał w okolicy pandemii 2020 roku, jesteśmy na równi pochyłej. Branża growa to milionowe przychody i niewyobrażalne pieniądze. Znaleźliśmy się w sytuacji, w której CEO niemający pojęcia o cyfrowej rozgrywce podejmują wykalkulowane decyzji, zabijające kreatywność. Z jednej strony jest to w pełni zrozumiałe, ponieważ firmy mają zarabiać, ale mam wrażenie, że niektórzy zapomnieli już, że gry mają bawić. Opieranie się w kółko na tych samych markach czy odnawianiu klasyków prowadzi do takich absurdów jak odnowione w ostatnim czasie The Last of Us Part 2. Serce mi się łamie, gdy czytam graczy cieszących się, że „ulepszenie kosztuje tyko 10 dolarów”. Poziom poprawek prezentowanych w hitowej produkcji Sony z klikaczami w roli głównej, czy nowy tryb gry i dodatkowe stroje to są rzeczy, które niezależni deweloperzy dodają do gier za darmo w ramach aktualizacji! Wiedzą oni, że takie działania też napędzają sprzedaż.
Czytaj też: Cyberpunk 2077 ponownie ulepszony. Twórcy wyjawili najnowsze zmiany
Teraz za to otrzymujemy remake Until Dawn. Po co odnawiać grę z poprzedniej generacji konsol, która dalej wygląda ładnie? Podpowiem Wam, że łatwiej jest znów sprzedać tę samą grę, gdy oferuje cokolwiek dodatkowego. Capcom niedawno informował, że dodanie trybu VR do Resident Evil 4 Remake pozytywnie wpłynęło na tempo sprzedaży produkcji, ze względu na szum wygenerowany w mediach. W przypadku remake’u Until Dawn postanowiono powierzyć projekt innej ekipie, wydać go na PlayStation 5 oraz PC… i znów możemy nakręcać sprzedaż tą samą grą. Każdy kto nie zagrał w oryginał pewnie się cieszy, ale szkoda, że budżet tego projektu nie poszedł na coś nowego. Sony dalej musi na szybko tworzyć gry na PlayStation 5, które dostaje zdecydowanie mniej gier niż PlayStation 4.
Czytaj też: Liczby nie kłamią. Użytkownicy Game Passa pokochali tę grę
Chwała twórcom niezależnym, ponieważ to oni w ostatnim czasie wyznaczają nowe trendy i zarabiają wielkie pieniądze. Wszystko dzięki temu, że w przeciwieństwie do „garniaków” wiedzą, że gry mają po prostu… bawić. Chodzi tylko o to, aby po złapaniu kontrolera gracz czuł niepohamowaną radość z rozgrywki. Pokazują to nawet „pokemony z karabinami”. Oby Palworld i absurdalne pieniądze, które ta gra zarabia był kubłem zimnej wody dla wielkich firm. Choć pewnie tak nie będzie i teraz dostaniemy zalew klonów tego tytułu.