Gry wideo, upadek – część druga?

Za ostatnimi wydarzeniami w branży gier wideo jest już ciężko nadążyć. Niespodziewane sukcesy mieszają się z ogromnymi porażkami i falą zwolnień w USA oraz zachodniej Europie.
gry wideo
gry wideo

Gry wideo przed drugim oczyszczeniem?

W historii gier wideo, okres 1983-1985 zapisany jest jako okres upadku rynku. Byliśmy bliscy zniknięcia branży, na co wskazywały fatalne liczby. Rynek, który w 1983 roku warty był około 3,2 miliarda dolarów, w 1985 upadł do wartości 100 milionów dolarów. Prawie 97 procentowy spadek to temat na całą książkę i w jednym wpisie nie da się opisać wszystkiego, co się działo. W skrócie jednak, doszliśmy do sytuacji, w której wielcy wydawcy tamtych lat chcieli tak maksymalizować zyski, że doprowadzili do sytuacji, w której kreatywność została całkowicie zabita i wypuszczano fatalny tytuł za fatalnym tytułem. Ludzie praktycznie przestali grać, a kartridże z niesprzedanymi kopiami gier do dziś leżą zakopane w amerykańskich pustyniach.

Masa firm wycofała się z rynku, ale jak wiadomo, ten nie lubi próżni. Na drugim końcu globu, w Japonii, pojawiły się pomysły na nowe gry, technologie, gatunki, techniki. Pewna firma o nazwie Nintendo zaprezentowała konsolę NES, która wzięła szturmem cały świat i odrodziła rynek. Mario możemy dziękować do dziś.

Czytaj też: PlayStation Plus marzec 2024 – w końcu coś dla mnie!

Zaczynają pojawiać się żartobliwe głosy o tym, że aktualnie jesteśmy na początku 1983. Cóż, moim zdaniem to spora przesada, bo rynek jest ogromny i się nie kurczy, ale rzeczywiście, ziemia jakby gdzieniegdzie się trzęsie. Mamy spektakularne porażki takich gier jak Suicide Squad Kill the Justice League, czy klapy dotyczące przywiązania graczy do produkcji-usług jak Diablo 4. Sony już teraz ogłasza anulowanie masy gier, a do tego nie wyda nic przez najbliższe miesiące. Microsoft jak już coś wyda, to poziom jakości jest żałosny – Redfall, Forza Motorsport, Starfield.

Nie zapominajmy o upadku deweloperów słabych gier jak Saints Row czy Immortal of Aveum. Szczególnie fatalny jest ten drugi przykład, w którym CEO firmy denerwuje się, że nikt nie kupuje oryginalnych pomysłów. Zero refleksji na ten temat, że gra na premierą była technologicznym potworkiem, a do tego nawet na zmontowanych materiałach z rozgrywki nie wyglądała po prostu „fajnie”.

Czytaj też: Nie uwierzycie, ile czasu ludzie grają w Skull and Bones

Przykładów tego typu zaledwie z tego roku jest więcej, a rok 2023 to już kopalnia podobnych sytuacji. Koszta gier rosną, a w USA i Europie Zachodniej następują masowe zwolnienia. Co zaledwie wydarzyło się wczoraj?

Toys For Boys (Crash, Spyro) uratowało się i wykupiło od Activision po tym, jak Acti zaczęło zwolnienia w studiu i zamknęło ich biuro. EA tnie koszty i anulowało świetnie zapowiadającą się grę The Mandalorian. Embracer drży w posadach i prywatni inwestorzy przejmują Gearbox (Borderlands) oraz Saber Interactive (MudRunner, World War Z, Knights of the Old Republic Remake). Do tego pełno małych zwolnień w mniejszych studiach.

Uważam jednak, że… dobrze się dzieje. Gry nastawione na mikrotransakcje i zarabianie przez lata nie wypalają, a znane marki przejadają. Potrzebne są innowacje i nowe podejście do prowadzenia studiów deweloperskich. Trzeba zmienić podejście, a nie płakać. Bardzo podobały mi się słowa jednego z deweloperów Baldur’s Gate 3, który komentując to, że jeszcze większość powstających gier to gry-usługi, określił to — okazją. Bo dokładnie tak jest. Dobrze wiemy, że tamte wieczne gry upadną.

Gdybym miał wróżyć przyszłość, to postawiłbym na dalsze sukcesy gier z Europy Wschodniej oraz Azji. Nasze koszta są niższe, a jakość produkcji potrafi niczym nie ujmować doświadczonemu Zachodowi. Czy moje się przewidywania się potwierdzą? O tym się dopiero przekonamy. Wiadomo jednak z przecieków, że pewna firma o nazwie Nintendo zamierza za rok wydać nową konsolę…