Batman i Superman jakiego nie znacie od twórcy “Sandmana”. Recenzja “Uniwersum DC według Neila Gaimana”

“Uniwersum DC według Neila Gaimana” to komiks unikatowy – pozycja obowiązkowa zarówno dla fanów DC, jak i twórczości Neila Gaimana. Każda z zawartych w albumie ośmiu opowieści jest wyjątkowa – można je sobie dawkować albo pochłonąć w całości. Każdy sposób konsumpcji tego wyjątkowego komiksu jest właściwy.
Uniwersum DC według Neila Gaimana

Uniwersum DC według Neila Gaimana

Neil Gaiman jest jednym z najpopularniejszych współczesnych pisarzy fantasy. Znany jest nie tylko z powieści “Dobry omen”, “Gwiezdny pył” czy Amerykańscy bogowie”, ale przede wszystkim jako twórca postaci Sandmana, która skradła serca miłośników komiksów z całego świata. Dla mnie seria o Śnie, władcy krainy marzeń sennych, jednego z siedmiorga rodzeństwa Nieskończonych, jest wybitna i każdy wrażliwy na popkulturę choć raz w życiu powinien ją przeczytać (pomijam już liczne spin-offy).

Czytaj też: Chaos niejedno ma imię. Recenzja “Batman/Spawn”

“Uniwersum DC według Neila Gaimana” to album wydany prze Egmont, w którym po raz pierwszy zebrano w jednym tomie osiem nagradzanych opowieści o superbohaterach, które pod wieloma względami różnią się od tego, co często możecie przeczytać w komiksach DC. Jakie zło jest na tyle potężne, że potrafi pokonać Człowieka ze Stali i zgasić światło Green Lanterna? Jakie okoliczności doprowadziły do zdobycia mocy przez Poison Ivy? Gdzie Riddler znalazł swoje powołanie? Kto zabił Batmana? Czy legenda Mrocznego Rycerza będzie trwała wiecznie? – to pytania, na które znajdziecie odpowiedzi w ośmiu opowieści różnej długości zilustrowanych przez m.in. Andy’ego Kuberta, Marka Buckinghama, Simona Bisleya, Michaela Allreda, Johna Totlebena, Matta Wagnera, Kevina Nowlana czy Jima Aparo.

“Uniwersum DC według Neila Gaimana” – recenzja komiksu

“Uniwersum DC według Neila Gaimana” to pozycja obowiązkowa dla wszystkich fanów komiksów DC, bo przedstawia tu nieco alternatywne wersje przygód superbohaterów i superłotrów. Cechą wspólną wszystkich z opowieści zawartych w albumie jest skupienie się na przeżyciach i rozterkach opisywanych postaci.

Czytaj też: Zaraza w Gotham, czyli komiks, który przewidział przyszłość. Recenzja “Batman. Epidemia”

Można by wręcz stwierdzić, że “Uniwersum” jest komiksem mocno psychologicznym, zdecydowanie skierowanym dla bardziej dojrzałego czytelnika. Nie ze względu na epatowanie brutalnością, a właśnie te wewnętrzne “demony”, które kryją się we wszystkich. Idealnym przykładem jest tu najdłuższa opowieść ze wszystkich – “Co się stało z Zamaskowanym Krzyżowcem?” – która opowiada o końcu legendy Batmana.

Uniwersum DC według Neila Gaimana

Warto jednak odnotować inne, równie ciekawe opowieści. “Korowód” to historia mężczyzny, który traci zmysły dla Poison Ivy, która jest zamknięta w Arkham. “Grzechy pierworodne” i “Drzwi do zagadki” są fragmentami większej całości, w której opowiadana jest historia o ekipie telewizyjnej realizującej relity show w Gotham City, z Pingwinem, Riddlerem i Two-Face w rolach głównych. Urzekający jest także “Czarno-biały świat”, w którym to Batman i Joker wiedzą, że są postaciami komiksowymi i przełamują czwartą ścianę. “Metamorpho, Element Man” to z kolei zbiór jednoplanszówek, stylizowanych na komiksy gazetowe sprzed 100 lat, a nie gorsze są “Legenda o zielonym płomieniu” i “Na schodach”.

Podczas czytania każdej z tych historii czuć, że mamy do czynienia z komiksem wyjątkowym, znacznie głębszym i bardziej przenikliwym niż klasyczne “akcyjniaki” z Batmanem i Supermanem. Neil Gaiman właśnie taką obrał narrację i można powiedzieć, że czuć tu “ducha” Sandamana (szczególnie w historii Deadmana). Mimo iż cały album jest mroczny, to nie można określić go mianem depresyjnego, a genialną pracę wykonali tu rysownicy, dzięki którym oryginalne pomysły Gaimana ożywają na naszych oczach.

Uniwersum DC według Neila Gaimana

Ponieważ historie zawarte w albumie “Uniwersum DC według Neila Gaimana” są bardzo różnorodne, raczej nie wszystkie przypadną Wam do gustu, ale jednocześnie każdy znajdzie tu coś dla siebie. Na 224 stronach można sprawdzić, jak Gaiman poradził sobie z “komiksami na zlecenie”, balansując gdzieś pomiędzy ograniczeniami wydawnictwa a nieokiełznaną kreatywnością. Takich albumów chciałoby się czytać więcej i mam nadzieję, że Brytyjczyk będzie miał jeszcze okazję pokazać swój potencjał w historiach z głównego nurtu uniwersum DC.