Dragon’s Dogma 2 sprzedaje się nieźle, ale mogło dużo lepiej
Liczba osób jednocześnie grających w Dragon’s Dogma 2 na PC? 228,585. Wspaniale jak na produkcję, którą nie mogła dostać zielonego światła ze względu na to, że nie zdobyła odpowiednio dużej popularności. Fani jednak tak błagali przez lata o kolejną próbę, że wybłagali. Przykro jednak teraz patrzeć, jak to się skończyło i gra ma teraz oceny „mieszane” na Steam. Bo jeśli gracze odpowiednio mocno nie napiętnują tej produkcji, to będziemy dalej otrzymywać takie wspaniale wypromowane potworki. Gry dla pojedynczego gracza z mikrotransakcjami to skandal, który nie powinien się zdarzyć. Każde „gracze wcale nie muszą tego kupować” to przykład kompletnego niezrozumienia tematu. Jeśli będzie przyzwolenie na takie praktyki, to będą sięgały one coraz dalej, aż w końcu obudzimy się w momencie, kiedy edycja naszego bohatera czy liczba slotów będą ograniczone opłatą. A nie, przepraszam, w Dragon’s Dogma 2 już są. To jednak niejedyny problem gry.
Zabawnie się teraz czyta opisy marketingowe gry. Chcecie zobaczyć, co mówiono przed premierą? Oto fragmenty:
Dragon’s Dogma 2 wykorzystuje moc silnika RE ENGINE, dzięki któremu mapa świata gry jest około cztery razy większą od oryginalnego świata Dragon’s Dogma, jest gęsto zaludniona wrogami, wydarzeniami i lokacjami renderowanymi przy użyciu najnowszych technologii graficznych.
Czytaj też: Dead Island 2 Sola zabierze Was na makabryczny festiwal
No tak, szkoda tylko, że cały ten świat to tak naprawdę liniowe korytarze, po których w kółko biegamy. Graficznie produkcja również nie reprezentuje niczego wybitnego, a optymalizacja to jedna wielka porażka. Na PC występuje ładowanie shaderów podczas gry, co sprawia, że wydajność nie jest najlepsze, dopóki raz się w danej lokacji nie przejdziemy. Na konsolach za to gramy w wyższej rozdzielczości, ale w 30 fps lub w 1080p i nawet niestałych 60 klatkach na sekundę! Nie zapominajmy o zabezpieczeniach Denuvo, które zabijają wydajność Dragon’s Dogma 2.
Środowisko gry uzupełnia immersyjna fizyka i sztuczna inteligencja postaci, która ożywia towarzyszy, potwory i postacie niezależne.
Tak wspaniała fizyka, że NPC co chwilę mają problem z wykrywaniem krawędzi lokacji i nie potrafią po nich chodzić, a w wodzie… nie da się pływać. Do tego powoduje ona nagłą śmierć, więc jak przeciwnik do niej wpadnie to od razu ginie.
Pionki organicznie prowadzą graczy do nowych lokacji, dynamicznie współpracują podczas bitwy, a nawet reagują na specjalne momenty, takie jak świętowanie zwycięstw.
Czytaj też: Horizon Forbidden West na PC oferuje to czego PS5 nie potrafi
Szkoda, że nasi towarzysze nie reagują na te nowe lokacje tekstami „Znowu identyczny dungeon, który jest prostą linią, bez rozgałęzień?
Napotykane potwory zachęcają graczy do opracowywania licznych strategii, pozwalających odnieść sukces w walce lub nawet jej uniknąć.
W tej azjatyckiej produkcji jej korzenie są silne i nie wywodzą się z serii o skomplikowanych systemach walki, a raczej z „wybitnych” produkcji z tamtego regionu, gdzie każdego wroga trzeba po prostu zaklikać.
Przed wyruszeniem na każdą misję ważne jest, aby zorganizować swoją drużynę, poznać mocne i słabe strony każdego z jej członków, opracować strategię oraz wybrać profesję dla swojego Powstałego.
Przydałoby się jeszcze dodać, że nasi towarzysze komentują poczynania powtarzalnymi tekstami, które męczą po godzinie gry.