Daredevil to dobrze znany i lubiany w Polsce superbohater z uniwersum Marvela, na co niewątpliwie swój wpływ ma świetny serial oryginalny Netfliksa (który teraz możecie oglądać na Disney+) z Charliem Coxem w roli Matta Murdocka i jeszcze lepszym Vincentem D’Onofrio grającym Kingpina. Wszystkie trzy sezony trzymają wysoki poziom, więc tym bardziej ostrzę sobie zęby na kolejną odsłonę tej opowieści, realizowaną w całości przez Disneya, która pojawi się w 2025 r. jako “Daredevil: Born Again”.
Niektórzy zaczęli swoją przygodę z Daredevilem od serialu i nie ma w tym nic złego, bo dość wiernie przedstawia on genezę tej nieszablonowej postaci. Trzeba jednak pamiętać, że Daredevil to postać, która do tej pory doczekała się wielu fenomenalnych komiksów w wykonaniu legendarnych scenarzystów – Franka Millera, Birna Michaela Bendisa czy Eda Brubakera. W serii “Oto nadchodzi… Daredevil” Marka Waida odświeżyły nieco mroczną serię i dodały jej lekkości, choć przeniosły akcję z Nowego Jorku do San Francisco, co wielu fanów odebrało z oburzeniem.
Czytaj też: Spider-Man jeszcze bardziej filozoficzny niż zwykle. Recenzja “Amazing Spider-Man. Tom 1”
Charles Soule w “Daredevil. Znowu w czerni” wraca do korzeni. Matt Murdock wraca do Nowego Jorku, ponownie ubiera czarny strój (jest jednym z moich ulubionych), a sama opowieść jest utrzymana w klimacie noir, co do Daredevila akurat bardzo pasuje. Choć nie jest to komiks utrzymany w monochromatycznych barwach, to dominującym kolorem jest czarny, który wręcz wylewa się z blisko 350 stron pięknie wydanych przez Egmont.
Warto wspomnieć, że album “Daredevil. Znowu w czerni” to tom 1, więc wkrótce możemy spodziewać się kontynuacji. Zawiera historie opublikowane pierwotnie w zeszytach “Daredevil” (2015) #1–14, “All-New, All-Different Point One” #1, “Annual” #1, a następnie zebrane w tomach: “Daredevil: Back in Black” vol. 1 – “Chinatown”, vol. 2 – “Supersonic”, vol. 3 – “Dark Art”.
“Daredevil: Znowu w czerni” – recenzja komiksu
Daredevil w czarnym kostiumie kojarzy mi się głównie z albumami z lat 90. i “Człowiekiem nieznającym strachu” z krestką Romity Jr., które pamiętam jeszcze z wydań Mega Marvel TM-Semic. W przypadku albumu “Daredevil. Znowu w czerni” jest nieźle, bo Charles Soule postawił sobie za cel powrót do korzeni na wielu płaszczyznach. Znowu jest mrocznie i poważnie (nie jak w “wesołego” Waida), co bardzo pasuje do charakterystyki tej postaci. Da się to odczuć w szacie graficznej, która naprawdę może się podobać.
Czytaj też: Hulk miażdży, a She-Hulk zalotnie się uśmiecha! Recenzja “Zjawiskowa She-Hulk”
“Daredevil. Znowu w czerni” to zbiór kilku story-arców, które łączą się ze sobą i czyta się je bardzo przyjemnie. Mimo że mamy tu do czynienia z różnymi rysownikami, to ton całości ma spójny wydźwięk. Scenariusz jest naprawdę niezły – można by wręcz powiedzieć, że “serialowy” – ale to rysunku są najmocniejszym punktem komiksu. Są bardzo soczyste, klimatyczne i pełne detali.
W omawianym albumie jest nie tylko nowy przeciwnik Daredevila, zwany Dziesięciopalczastym (założyciel Kościoła Opiekuńczych Dłoni, związanego ze słynną organizacją Dłoń), ale i pomocnik Daredevila! Mowa o Blindspot, młodym herosie z Chinatown, którego Matt Murdock szkoli i nawiązuje z nim bliższą relację. W komiksie jest ciekawy cliffhanger, który u niektórych czytelników wywoła natłok myśli i lawinę pytań – ale o nim przekonajcie się sami. Jest też ciekawa historia z Elektrą.
Soule czuje się tu jak ryba w wodzie i dostarcza czytelnikom solidną dawkę akcji i walk, przemieszanych z momentami wyciszenia. Nie można powiedzieć, że to “bezmyślna naparzanka”, a historia z krwi i kości, która przypadnie do gustu fanom Bendisa i Brubakera. Jest jednak dużo przystępniejsza dla odbiorcy, który nie jest zaznajomiony z wszystkimi dotychczasowymi odsłonami o Diable z Hell’s Kitchen, bez filozoficznych dylematów oraz gierek psychologicznych.
Album “Daredevil. Znowu w czerni” to pozycja obowiązkowa dla wszystkich fanów Matta Murdocka, ale także dobry komiks na start dla wszystkich, którzy chcą zacząć zagłębiać się w tę postać. Nie mogę doczekać się kolejnych tomów, a także Darevila Chipa Zdarsky’ego, który prędzej czy później musi pojawić się w polskiej wersji. Jestem przekonany, że przed Daredevilem maluje się naprawdę świetlana przyszłość w uniwersum Marvela.