“Sandman” jest bezsprzecznie jedną z najlepszych i najważniejszych serii komiksowych XX wieku, stworzoną przez Neila Gaimana i wydaną w latach 1989-1996, a następnie przedrukowaną w 10 tomach zbiorczych. Głównym bohaterem jest Sen – władca krainy marzeń sennych, ucieleśnienie wszystkich snów i marzeń (nawiązujący do Piaskuna z folkloru niemieckiego) – w komiksach najczęściej nazywany Morfeuszem. Jest jednym z siedmiorga rodzeństwa Nieskończonych, z których każde sprawuje władzę nad jednym z elementów rzeczywistości. Należy do nich także Los, Śmierć, Zniszczenie, Rozpacz, Pożądanie i Maligna, która wcześniej była Marzeniem.
Czytaj też: Batman i Superman jakiego nie znacie od twórcy “Sandmana”. Recenzja “Uniwersum DC według Neila Gaimana”
Poza 10-tomowym “Sandmanem”, na polskim rynku mamy także komiksy należące do zbudowanego wokół Morfeusza uniwersum. Jedne lepsze, inne trochę gorsze, choć wszystkie nie schodzące poniżej pewnego ustalonego poziomu. “Śnienie – Na jawie” to moim zdaniem najlepszy z nich. Niedawno został wydany przez Egmont i na 296 stronach zawiera materiały opublikowane w zeszytach “The Dreaming: Waking Hours #1–12”.
“Śnienie – Na jawie” – recenzja komiksu
Może zabrzmi to górnolotnie, ale jeżeli w ciągu roku mielibyście przeczytać tylko 10 komiksów, to “Śnienie – Na jawie” na pewno znalazłoby się w tym gronie. Nie będę ukrywał, że jestem wielkim fanem Neila Gaimana, a “Sandmana” czytałem jeszcze zanim został on wydany w Polsce. Mimo iż wychowałem się na Spider-Manie i Batmanie, to właśnie historię Morfeusza (obok “Strażników”) uważam za najważniejszą powieść graficzną w historii. “Śnienie – Na jawie” to komiks doskonały w przekazie i formie, poruszający ważne tematy.
Za scenariusz odpowiada Willow Wilson, której największym hitem stała się Ms Marvel. Opowiedziana historia, choć surrealistyczna, jest mocno angażująca, aż trudno zauważyć kiedy pochłonie się blisko 300 stron. Ma na to wpływ zróżnicowany ton opowieści, przechodzący od mrocznych krain po miłosne halucynacje, często celowo ze sobą kontrastujące. Historia momentami jest smutna i posępna, a za chwilę wesoła i pełna nadziei, co w tym onirycznym uniwersum sprawia wrażenie spójnego.
Ale o czym właściwie jest ten komiks? Jak to w historiach uniwersum “Sandmana”, o fabule najlepiej wiedzieć jak najmniej i samemu odkrywać ją strona po stronie. Głównym bohaterem jest Ruin, młody mężczyzna o fioletowych włosach, który został stworzony przez Morfeusza jako sen o klęsce. Ku zaskoczeniu swojego twórcy, Ruin niespodziewanie zakochuje się bez pamięci w pierwszym napotkanym śniącym i postanawia go za wszelką cenę odnaleźć. Wędruje pomiędzy światami jawy i snu, szukając chłopca, który skradł jego uczucia. Przy okazji wpędza w kłopoty kilku innych bohaterów, którzy starają się mu pomóc, a nawet młodą matkę śniącą o Williamie Szekspirze. Zaskoczeń fabularnych jest tu naprawdę sporo.
Czytaj też: Takie komiksy szczególnie szanuje. Recenzja Joe Golem. Okultystyczny detektyw
Może wydawać się, że to kolejne love story dla nastolatków, ale nic bardziej mylnego. “Śnienie – Na jawie” to komiks tylko dla dorosłych, głównie ze względu na dojrzałość przekazu i przesłanie, które ze sobą niesie. Czy możliwa jest miłość między bytami z dwóch różnych światów? Czy śniący chciałby mieć coś wspólnego z sennym koszmarem? Czy sny o klęskach są nam tak samo potrzebne, co sny o zwycięstwach? Ten komiks naprawdę daje do myślenia.
“Śnienie – na jawie” to komiks przepięknie zilustrowany, momentami wyglądający wręcz jak seria barwnych obrazów. To wyjątkowa podróż w głąb alternatywnych rzeczywistości, ale zgoła odmiennych od tego, co serwuje nam Marvel. Jeżeli widzieliście netfliksowego “Sandmana”, to w tym komiksie jest sporo ducha tego serialu – da się tu także odczuć artystyczny patronat Neila Gaimana. Warto także wspomnieć, że choć “Śnienie – Na jawie” jest częścią większego uniwersum, to bez problemu można go czytać jako zamkniętą całość, bez znajomości innych komiksów.
“Śnienie – Na jawie” to kolejne komiksowe arcydzieło i opowieść, którą z wielką uwagą przeczytacie od deski do deski. To pozycja obowiązkowa nie tylko dla tych, którzy chłoną wszystko z uniwersum Sandmana, ale także tych, którzy wierzą, że sny są czymś więcej niż tylko “wypełniaczem” naszych nocy.