Recenzja komiksu Bloodborne. Królestwo posępnych cieni. Tom 4

Zapewne kojarzycie firmę FromSoftware, czyli producenta takich hitów, jak Dark Souls, Elden Ring czy właśnie Bloodborne, w które to nigdy nie miałem okazji zagrać, bo z PlayStation nigdy nie miałem po drodze. Jednak komiks to komiks – nie wymaga znajomości pierwowzoru i dlatego przy premierze czwartego już tomu postanowiłem dać mu szansę.
Recenzja komiksu Bloodborne. Królestwo posępnych cieni. Tom 4

Jak wypada Bloodborne Bleak Dominion 1-4? Recenzja komiksu Bloodborne Tom 4

Seria komiksowa Bloodborne to mroczna podróż przez koszmarny świat Yharnam, inspirowany kultową grą studia FromSoftware. W pierwszym tomie („Śmierć snu”) poznajemy bezimiennego Łowcę uwięzionego w niekończącym się cyklu polowań i śmierci. Drugi tom („Długo śniąc”) skupia się na doktorze Edwardzie, który próbuje zrozumieć źródło plagi, pogrążając się w szaleństwie wiedzy. Trzeci tom („Pieśń krwi”) to introspekcyjna opowieść o Eileen Kruku, legendzie wśród łowców, zmagającej się z przeszłością i rozkładem własnej psychiki. Z kolei najnowszy czwarty tom, „Bleak Dominion”, wprowadza nowych bohaterów – Gretchen i Abrahama – którzy w poszukiwaniu zaginionego chłopca muszą zejść w głąb podziemi i zmierzyć się z pradawnym złem, ale też z własnymi demonami.

Czytaj też: Wina, którą nosisz pod maską. Recenzja komiksu “Daredevil” Chipa Zdarsky’ego

Innymi więc słowy, nie musicie znać zarówno poprzednich tomów, jak i samej gry, aby w ogóle sięgać po Bloodborne. Królestwo posępnych cieni. Tom 4. Pozostaje więc pytanie – czy warto? Ten komiks zabiera czytelnika z powrotem do koszmarnego świata Yharnam – miasta spustoszonego przez chorobę przemieniającą ludzi w potwory, gdzie śmierć czai się w cieniu każdej uliczki, a granica między człowiekiem a bestią jest wyjątkowo cienka. Tym razem jednak nie śledzimy losów Łowcy znanego z gry, lecz dwójki nowych bohaterów: Gretchen i Abrahama, doświadczonych łowców potworów, którzy wyruszają na poszukiwania Luciena, swojego dawnego podopiecznego.

Chociaż historia nie epatuje rozmachem, jakiego można by się spodziewać po świecie gier FromSoftware, to nadrabia klimatem. Poszukiwania zaginionego chłopaka szybko zamieniają się w koszmarne zejście w mroczne, zapomniane podziemia, gdzie czekają nie tylko potwory, ale i prawdy, które bohaterowie woleliby pozostawić nieodkryte. Ten komiks balansuje pomiędzy krwawą akcją a filozoficzną refleksją nad człowieczeństwem, stratą i naturą zła, a narracja autorstwa Cullena Bunna nie spieszy się i pozwala na budowanie napięcia, niedopowiedzenia i niepokojącej atmosfery. Z kolei ilustracje Piotra Kowalskiego to mocny punkt albumu, bo tworzy tu ponure, pełne cieni i detali plansze, które doskonale oddają klimat Yharnam – jego upiorną architekturę, przerażające kreatury i groteskową brutalność.

Czytaj też: Recenzja komiksu Skorpion tom 5. Odcinanie kuponów czas zacząć

Mroczny, brutalny i melancholijny. Niczym krwawy poemat dla tych, którzy nie boją się zejść w głąb koszmaru – tak można podsumować w skrócie ten komiks.