Przygotowania na najgorsze, które tylko szkodzą. Czyli recenzja komiksu JLA: Wieża Babel

Justice League of America, czyli Amerykańska Liga Sprawiedliwości, to jedno z tych superbohaterskich ugrupowań, do których zawsze wraca się z dużą nadzieją na coś ekstra. Nie inaczej miałem z jedną z części cyklu DC Deluxe, a dokładniej mówiąc, JLA: Wieża Babel.
Przygotowania na najgorsze, które tylko szkodzą. Czyli recenzja komiksu JLA: Wieża Babel

Recenzja komiksu JLA: Wieża Babel

Po lekturze każdego komiksu mam zwykle od razu w głowie to, co chciałby, napisać w jego recenzji, bo zwyczajnie zmusza mnie do przemyśleń na konkretny temat. Z JLA: Wieża Babel miałem jednak inaczej, jako że w przeciwieństwie do innych komiksów, które czytałem na raty w wolnych chwilach, od tego konkretnego wydania wręcz nie mogłem się odciągnąć. Innymi słowy, zamiast okazji do przemyśleń, dostałem solidną dawkę rozrywki, której zwykle z komiksów aż tyle nie czerpię, co pozwala mi skupić się na przesłaniu, które mają stojący za nim autorzy i szeroko rozumianej otoczce.

Czytaj też: Francuski wiedźmin zakochany w ciężarówce, czyli recenzja komiksu Cygan

Innymi słowy, nigdy nie oczekiwałem, że dam się wciągnąć w komiks tak bardzo, jak miało to miejsce w przypadku wydania JLA: Wieża Babel, bo zwyczajnie superbohaterskiego świata nie trawię i aktualnie podejmuje regularnie próby, żeby się do niego przekonać. Jest to przecież ogromna część popkultury, więc siłą rzeczy, warto co nieco na jej temat znać. To jednak jednoznacznie świadczy o tym, jak świetne są opowieści zgromadzone w tym wydaniu pod kątem rozrywkowym… i nie tylko.

Czytaj też: Silver Surfer, który zasługuje na własny film. Recenzja “Silver Surfer. Tom 1 i Tom 2”

W tym zbiorku znalazło się wiele, bo łącznie trzy pełnoprawne opowieści, z czego ta ostatnia, najlepsza, jest uzupełniona dwoma dodatkowymi z JLA Secret Files #3. Dostajemy więc historię o tym, jak to manipulacja prawdopodobieństwem może skończyć się paskudnie dla całego świata, jak ważna jest rodzina i jak wiele trzeba poświęcić, aby przechytrzyć rasę czytającą w myślach i przede wszystkim to, jak nie tworzyć zespołu. Ukoronowaniem tego zbiorku jest bowiem wyjątkowa opowieść o tytułowej Wieży Babel. Nie chcę tutaj zdradzić za dużo, bo jeśli podobnie jak ja, nie mieliście zbyt wiele do czynienia z komiksami DC, to z pewnością zaskoczy was głębia ukazana w ostatniej opowieści.

Czytaj też: Spider-Man jeszcze bardziej filozoficzny niż zwykle. Recenzja “Amazing Spider-Man. Tom 1”

Co być może najważniejsze, po lekturze JLA: Wieża Babel przestaje się myśleć o zabawie, którą się z niej czerpało i zaczyna rozważać poszczególne historie. Z kolei takie coś jednoznacznie świadczy o tym, że autor miał do przekazania coś więcej, niż tylko kolejny rozdział łojenia zadków superzłoczyńców przez przedstawicieli Amerykańskiej Ligii Sprawiedliwości. Takie coś zaskoczyło mnie do stopnia, że wręcz zmieniłem swoje podejście do komiksów superbohaterskich i jestem pewny, że będę sięgał po nie regularnie, dlatego po takich “opiniowych” rewolucjach w mojej głowie, aż nie mogę tego komiksu nie polecić: