Francuski wiedźmin zakochany w ciężarówce, czyli recenzja komiksu Cygan

Komiksy sprzed dekad mają w sobie to coś, o co trudno w aktualnym świecie nawet najbardziej kontrowersyjnych twórców. Dlatego właśnie są tak cennym elementem naszej kultury i jednoznacznym potwierdzeniem tego, w którą stronę skręcił świat w ostatnich latach.
Francuski wiedźmin zakochany w ciężarówce, czyli recenzja komiksu Cygan

Cygan to taki Geralt z tirem, ale nigdy nie doczekał się takiego zainteresowania

Nie tak dawno temu miałem okazję przeczytać pierwszy tom komiksu Skorpion, który jest aktualnie wydawany, dzięki wydawnictwu Egmont i doskonale wiedziałem, że recenzja komiksu Cygan będzie następna na mojej liście. W obu za ilustracje odpowiada bowiem Enrico Marini i jeśli kiedykolwiek mieliście okazję zapoznać się z jego sztuką, to jestem prawie pewny, że wiecie, skąd wzięło się moje podejście. Muszę jednak przyznać, że czytając zarówno Skorpiona, jak i Cygana, miałem nieodparte wrażenie, że za obiema seriami kryje się dokładnie ten sam pisarz… a tu jednak na samym końcu sprawdziłem, że za recenzowanego Cygana odpowiada niejaki Thierry Smolderen.

Czytaj też: Taki właśnie ma być Cyberpunk. Recenzja komiksu Cyberpunk 2077 Słowo Honoru

To wrażenie było podyktowane głównymi bohaterami, którzy jak to protagoniści w historiach akcji przystało, to niezniszczalni rambo, przystosowujący się do każdej sytuacji, owijający innych wokół palca i uwodzący praktycznie każdą przedstawicielkę płci przeciwnej, która akurat znajdzie się w ich towarzystwie. Niektóre sceny z komiksu Cygan zdecydowanie zostałyby w dzisiejszym świecie uznane za przynajmniej nieprzyzwoite, co zapewne tyczyłoby się również wielu kąśliwych stereotypów zarówno o obywatelach konkretnych krajów, jak i grup etnicznych.

Czytaj też: Batman to twój bohater numer jeden? Obok tego komiksu nie

Łącznie sześć połączonych w jednym wydaniu albumów przedstawia historię cygana-tirowca, którego hierarchia wartości sprowadza się do ciężarówki, siostry, pieniędzy i kobiet. Przynajmniej pozornie. W jednym zeszycie możemy poznać główne uniwersum, w drugim zapoznać się z krwawą rewolucją w Rosji, a w pozostałych dowiedzieć się co nieco na temat tajemniczego ugrupowania, jakim jest Białe Skrzydło. Teoretycznie zeszyty aż tak się ze sobą nie łączą i przedstawiają w dużej mierze oddzielne historie, ale raz co raz nawiązują do poprzednich publikacji, tworząc chwiejną, ale spójną całość, której zdecydowanie zabrakło miejsca, aby rozwinąć w pełni skrzydła.

Dzięki wydawnictwu Egmont dziś możemy zapoznać się z tą historią pisaną na przełomie tysiącleci w bardzo ciekawym wydaniu w twardej oprawie, które zawiera sporo materiałów dodatkowych, pozwalających nam rzucić okiem zarówno na proces twórczy, jak i poznać nieco więcej historii poprzez m.in. niewykorzystane dialogi. Uważam, że ta publikacja jest wręcz obowiązkowa dla każdego, kto choć raz miał do czynienia z komiksami z tej serii i chciałby do nich wrócić, bo wbrew pozorom, mimo raczej infantylnej historii i “stylu Rambo”, lektura Cygana zdecydowanie należy do przyjemnych.

Czytaj też: Batman, o którego nie prosiliście, ale którego potrzebujecie. Ten komiks jest pełen zaskoczeń

Cygan ma momentami wiele do powiedzenia. Tyczy się to oczywiście nie momentów akcji, a wypełniaczy dookoła, które sprawiają wrażenie, jakby we Francji od 1995 do 2004 roku powstawał ktoś na miarę naszego wiedźmina Geralta. Na dodatek co jakiś czas możemy uśmiechnąć się pod nosem, co tylko poprawia ogólny odbiór komiksów.

PS – po więcej materiałów najwyższej jakości zapraszamy na Focus Technologie. Subskrybuj nasz nowy kanał na YouTubie!