Test Mozos Theater 2.1 Soundbar. Szukasz taniego i dobrego nagłośnienia?

Słyszeliście może o marce Mozos? Ja do niedawna również nie, ale wygląda na to, że w ofercie tej firmy możemy znaleźć kilka ciekawych produktów, do których ewidentnie można zaliczyć Mozos Theater 2.1 Soundbar. Przynajmniej w kwestii tego, co “widać” na papierze, a widać wiele, bo ten sprzęt bardzo zachęca do sprawdzenia tego, na jak wiele stać go w praktyce.
Test Mozos Theater 2.1 Soundbar. Szukasz taniego i dobrego nagłośnienia?

Soundbar Mozos Theater 2.1 jako sprzęt dla każdego i do wszystkiego?

Czytaj też: Okulary do pracy przed komputerem. Czy to rzeczywiście ma sens?

Zanim przejdziemy do tego, co najważniejsze, czyli do możliwości Mozos Theater 2.1 Soundbar na co dzień, załatwmy kwestię jego wyposażenia i wykonania. Na rewolucję formatu nie ma co liczyć, ale nie można nie przyznać, że jest to zestaw bogaty. W wielkim pudle, w którym to sprzęt jest odpowiednio zabezpieczony, znajdziemy nie tylko dwa główne elementy (soundbar i subwoofer), ale też pilot zdalnego sterowania, zasilacz z długim przewodem, przewód HDMI (eARC), jack AUX i przewód optyczny, a do tego śruby, które można wykorzystać do montażu soundbara na ścianie. W zrozumieniu tego sprzętu pomoże nam z kolei instrukcja obsługi dostępna w m.in. języku polskim. Jedyne, czego mi brakuje, to dwóch baterii AAA, o które musimy zadbać na własną rękę. 

Subwoofer przyjmuje formę drewnianego prostopadłościanu o wymiarach 400 × 220 × 120 mm i wadze 3 kilogramów. To najpewniej subwoofer dwukomorowy, w którym to jedna komora jest otwarta, a druga zamknięta i wyłożona pianką. Taki układ stosuje się w celu poprawienia jakości basu i zmniejszenia zniekształceń, jako że pianka wygłusza niepożądane drgania i rezonanse w zamkniętej komorze, a otwarta komora pozwala na swobodny ruch powietrza i lepsze dopasowanie do akustyki pomieszczenia. Wizualnie subwoofer wyróżnia się tylko przyjemną dla oka fakturą na zewnętrznej obudowie wykończonej na czarno, która ma na celu imitować skórę.

Soundbar z kolei przyjmuje na wskroś tradycyjną formę podłużnego “rożka” z plastikową obudową i metalowym grillem. Wygląda przyzwoicie, ma stosowne podkładki zabezpieczające meble, można go powiesić na ścianie, a do tego w jego centrum znajduje się prosty wyświetlacz, informujący nas o m.in. wybranym wejściu, equalizerze czy stopniu podbicia tonów wysokich i niskich. Potencjał tego sprzętu o wielkości 710 × 120 × 63 mm i 1,9-kilogramowej wadze zdradza panel tylny z aż siedmioma wejściami. Mowa o porcie USB-A, AUX, zasilania, HDMI, optycznym, na przewód koncentryczny i wreszcie do podpięcia samego subwoofera, więc zapewne każdy znajdzie odpowiedni dla siebie port nawet w bardziej zaawansowanych konfiguracjach.

Czytaj też: Test Gainward GeForce RTX 4060 Ghost

Soundbara wieńczy panel z czterema przyciskami (niestety niepodświetlanymi) na górze w sekcji wykończonej plastikową imitacją szczotkowanego aluminium, które umożliwiają wybieranie wejścia, włączanie i włączanie soundbara, regulowanie poziomu głośności oraz pauzowanie i wznawianie odtwarzania. Jednak to pilot jest kluczem do wszystkich funkcji Mozos Theater 2.1, jako że umożliwia dokładnie to samo, co wspomniane przyciski, ale na dodatek pozwala podbijać lub ograniczać tony niskie i wysokie, wybierać między trybem muzycznym, filmowym, a radiowym, Co ważne, z soundbarem możecie się również połączyć po Bluetooth, więc nawet smartfon może posłużyć do odpalenia na nim muzyki.

Co z tych funkcji producent powinien wyrzucić, zakopać i zapomnieć na zawsze? Paskudnej jakości asystentkę głosową, która brzmi “chińsko”, informuje o wybranym equalizerze lub aktywacji trybu 3D. O ile można się do tego przyzwyczaić, tak sam miałem z tym problem, a to ze względu na automatycznie wyłączające się i włączające inteligentne gniazdka, które stosuję. Jako że włączają się one kilka minut przed moim budzikiem, przez okres testowy budziła mnie częściej upiorna “pani Mozosowa”, której wedle mojej wiedzy nie da się wyciszyć.

Mozos Theater 2.1 Soundbar na co dzień

Jak na soundbar przystało, podłączyłem go do sprzętu, zostawiłem w przysłowiowym spokoju i pozwoliłem mu zaskakiwać mnie przez kilkanaście kolejnych dni. Pierwsze eksperymenty z equalizerem i efektem 3D od razu potwierdziły mi, że lepiej pozostać przy domyślnych ustawieniach (wtedy ogólne brzmienie było po prostu najbardziej przyjemne) i tak też było mi dane spędzić z nim ponad setkę godzin. Zastosowania? Przede wszystkim muzyka i gry wideo, gdzie Mozos Theater 2.1 spisywał się w gruncie rzeczy tak dobrze, jak każdy soundbar 2.1 w cenie około 400-600 złotych.

Czytaj też: Test słuchawek Haylou S35 ANC. Czy tanie słuchawki nauszne mogą być dobre?

O jakość brzmienia dba 60-watowy przetwornik subwoofera i dwa średniotonowe i wysokotonowe przetworniki o mocy 20 watów, co daje łącznie 100 watów mocy, ale w szczycie jest w stanie sięgać aż 160 watów. Pasmo przenoszenia wynosi z kolei od 50 do 18000 Hz, więc mieści się w racjonalnym zakresie i finalnie zapewnia dźwięk, przy którym można zarówno potuptać nóżką, poćwiczyć, jak i pograć w różnego rodzaju gry. Świetnie sprawdził się w grze Doom Eternal, podkreślając swoim głębokim basem agresywny styl rozgrywki w aktach walk i równie dobrze spisał się przy poznawaniu historii przedstawionej w Baldur’s Gate 3. Jako że aktualnie kosztuje 474,99 złotych, wydaje mi się, że aż trudno go nie polecić, jeśli szukacie akurat tak wszechstronnego soundbara 2.1.